Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Noc majowa.djvu/240

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

powrotu do kraju. Sam pan Bogusław po wyjeździe Karola nie bardzo się taił z tragedią swojego życia. Szukał w niéj niemal chluby.
— A! a, przerwał Karol — takie stare dzieje! co to dziś kogo obchodzić może... kto ja jestem... Starzec bezsilny, nikt się mnie lękać nie może. Przeżyłem się. Mógłbym się zaszyć w kątek gdzieś razem z Jakóbem i nikt by nie wiedział o mnie.
Rozmowa ta mocno uderzyła Bolka, ale nie brał jéj na seryo i gdy się późniéj rozmyślił, poczytywał to co Karol mówił, za fantazyą przemijającą. Tymczasem melancholia biednego człowieka nie tylko nie ustępowała, ale się stawała z każdym dniem wydatniejszą.
W czasie karnawału, dawniéj już pannie Klarze znajomy, młodzieniec ze wszech miar zasługujący na to, aby go wyróżniła wśród tłumu swych wielbicieli, hrabia Artur S..., widocznie względy jéj zyskiwać zaczął.
Karol zapytał ją otwarcie czy mu sprzyjała, Klarcia się zarumieniła i zdradziła. Ojciec i Bolek poszli oba na zwiady, nic zarzucić nie było można ani rodzinie, ani pretendentowi, który przed końcem karnawału się oświadczył opiekunom i został przyjęty.
Nie chciano odkładać wesela i postanowiono