Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Noc majowa.djvu/239

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Mówiąc to Karol miał oczy zwilżone, choć usta mu się uśmiechały.
— Wina to zapewne wieku być musi — dodał. Życie ludzkie ma niezbadane tajemnice. Któż wie, czy ciało nie potrzebuje leżeć tam gdzie rosło? Kto wie, czy zbliżanie się śmierci nie wywiera wpływu.. abyssus vocat, grób woła może...
— Ależ do grobu i śmierci daleko! zawołał żywo Bolek. Nie masz prawa mówić o tém. Klarcię wydamy zamąż i — będziesz wychowywał wnuki...
Zamachnął ręką Karol.
— Nie — rzekł — siły się wyczerpały. Żyłem bom był obowiązany, ale dłużéj trudno mi będzie! Niepodobna. Zaczął się przechadzać po pokoju.
— Na prawdę — rzekł — bardzo bym rad pojechać tam, posiedzieć, pozostać...
I nagle wtrącił pytanie:
— A propos — nie wiesz, żyje stary Jakób?
— Żyje, ale już tylko modlitwą i pokutą. Po całych dniach klęczy i pacierze odmawia.
Nic nie odpowiedział Karol. Bolek po chwili czuł się obowiązanym dorzucić uwagę, że podróż w tamte strony nie byłaby może bez pewnego narażenia się, gdyż w okolicy wiedzieli niemal wszyscy, jeżeli nie z zupełną pewnością, to jako pogłoskę i legendę, historyą Karola i jego