Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Noc majowa.djvu/193

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Zarazem unikać musiał, aby się nie spotkać z kim, i nie być zniewolonym tłumaczyć kogo miał z sobą. Nie był i tak pewnym, czy płacz tego nieznajomego nie zwrócił już czyjéj uwagi i przemyśliwał nad tem, jakiém kłamstwem potrafi podejrzenia usunąć.
Zdawało się Bolkowi, że bądźcobądź wszystko jeszcze stosunkowo szczęśliwie się odbyło, i że nikt Karola poznać nie mógł.
Przyjaciele owdowiałego Bogusława czuwali z równą troskliwością nad nim w czasie całego obrzędu, i zaraz potem uwieźli, nie do dworu w którym zmarła mieszkała, ale do jego własnéj wioski.
Żal biednego człowieka, który poczuwał się do winy względem żony i kochał ją — był szczery i wielki, ale sam charakter i temperament jego wcale go niebezpiecznym nie czynił. Można było przewidzieć to, co jego znajomi na cmentarzu już na ucho sobie szeptali, że Bogusław wypłakawszy się — długo wdowcem nie pozostanie. Był raczéj namiętnym niż sentymentalnym, prostodusznym i lubiącym życie szlachcicem. Z boleścią w sercu wegetować, karmić się nią i wspomnieniami nie potrafiłby nigdy. Rrzeczywistość go zbyt silnie