Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Noc majowa.djvu/130

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

w razie wypadku, aby dziennik ten spalił. Zabroniłem posyłać po lekarza. Nie mogę pisać... Niepokój mnie ogarnia. Sam nie wiem czego się obawiam.”
„3 grudnia.
Po długiéj przerwie powracam do tych kartek, aby na nich zapisać co się ze mną stało i jak położenie moje niespodzianym uległo zmianom...
Od pierwszego września, gdym poczuł gorączkę w sobie, nie wiem już co się ze mną działo przez dni i tygodni wiele. Jakób mi powiada, że gorączka tyfoidalna była tak groźną, iż mnie przy życiu utrzymać nie spodziewał się lekarz, Braunowski stary, którego na trzeci dzień Petrowicz przysłał.
Łaska to Boża, iż w gorączce mówiąc od rzeczy, a pełną mając głowę bolesnych wspomnień, imion, wypadków, nie zdradziłem się. Braunowski też dawniéj mnie nie znał i domyśleć się nic nie mógł.
Gdym, po drugiém już przesileniu oprzytomniał i otworzył oczy, sądziłem, że jeszcze marzę gorączkowo.
Ujrzałem przy łóżku siedzącego Bolka, który rękę moję trzymał w dłoniach. Pojąć nie mogłem zkąd się on tu mógł wziąć, i z trwogą, milcząc,