Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Niebieskie migdały.djvu/71

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Świetnemu wychowaniu starszego syna poświęcili się rodzice, młodszego zaniedbano zupełnie w tém przekonaniu, opartém na zdaniu lekarzy, iż ułomne owo stworzenie żyć nie będzie. Tymczasem los, ów wielki szyderca, zadrwił sobie z rachub wojewody i wojewodziny : Sebastyanek brzydki, krzywy, z podwójnym garbem, z ogromną głową śpiczastą, z długiemi rękami, chował się zdrowo, a co gorsza zaniedbany, uczył się, pojmował wszystko daleko łatwiéj od brata. Spadały nań tylko okruszyny ze stołu pańskiego, nauczyciele jak z grzeczności i łaski coś tam mu zadawali, czegoś go uczyli, ale chłopak zgadywał i sam wyszukiwał więcéj niż starszy, około którego wielce się mozolono. Rzecz zaledwie do wiary podobna, że tajono niemal istnienie garbusa, nie pokazywano go światu, wstydziła się go matka, ojciec ledwie znosił. Łatwo pojąć, że pokrzywdzone dziecko nabrało zazdrości i niechęci do brata, przed czasem nauczyło się nienawidzić...
Rodzice tymczasem, a raczéj wojewodzina sama ciągle z tą myślą chodziła koło męża, aby dla starszego zrobić majorat, a Sebastyana wydziedziczając, małym udziałem tylko zaspokoić. Dowodziła, że majątku i nie potrzebował, i użyćby go nie potrafił. Chciano go do klasztoru oddać, próbowano do jezuitów, zkąd wszedł do pijarów, którzy go odesłali do dominikanów, gdzie pobywszy oświadczył otwarcie, iż sukni nie weźmie. Musiano go odebrać nazad. Charakter wyrobił się w nim