Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Niebieskie migdały.djvu/581

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

męża, profesora uderzyło to, że widział małżeństwo nie na téj stopie, na jakiéj się znaleźć spodziewał. Czuł, że brakło między nimi zaufania, serdeczności. Herminii wyrzucał na ucho, że zimną była dla męża; Zdzisławowi przebąknał coś, że jest dziwnie obojętny. Patrzał na nich i głową kręcił niezadowolony... Herminia zapragnęła zostać przy ojcu i zająć swe panieńskie mieszkanie... Puciata chciał, aby się tam wnieśli oboje razem, ale Zdzisław i ona znajdowali, że będzie ciasno, i hrabia się wyniósł do hotelu.
Gdy przyszło żegnać się z żoną, odchodząc, podała mu rękę, i tak mieli się rozstać — aż Puciata oburzony krzyknął:
— Ale cóż u kaduka!... Może to po angielsku i po modnemu, ale nie po bożemu! Czyż namawiać was trzeba, żebyście się pocałowali?
— A nuże, dodał popychając Zdzisława.
Herminia rozśmiała się i rzuciła na szyję mężowi, gorący pierwszy pocałunek kładnąc na jego twarzy; hrabia przycisnął ją do piersi... i wybiegł zawstydzony, wzburzony... na pół oszalały...
W pokoju słyszał tylko głośne kazanie Puciaty, który się rozwodził nad teraźniejszemi obyczajami niedorzecznemi...
Ten nieszczęsny pocałunk ogniem piekł Zdzisława... złamał on wszystkie jego postanowienia najuroczystsze...