Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Niebieskie migdały.djvu/545

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

dla odwrócenia tego, co nie może być uniknione... Dziś czy jutro, zdaje mi się... tak samo ludzie pleść będą... Wydaj pani wyrok!
— Panie Alfonsie...
— Nawet mnie pani Alfem nie chcesz nazywać, a nie pozwalasz mi czulszego użyć imienia, gdy do niéj mówię...
— Moglibyśmy się omylić przy obcych... odparła Herminia — tego ja nie chcę...
— Czekam wyroku...
— Zdaje mi się, żeśmy już mówili o tém... Nie pozwalacie na rok, ja proszę o kilka miesięcy...
— I Zdzisław ma ciągle u jéj boku męża udawać? zapytał Alf; a ja... a ja... patrzeć z dala i dręczyć się...
— Gdybyś pan ufał mnie i swojemu szlachetnemu przyjacielowi... mógłbyś sobie oszczędzić męczarni... Matka wasza jest chora, ona potrzebuje tego włoskiego orzeźwiającego powietrza... ja przy niéj zostanę... wy jedzcie obaj...
— Szczególniéj ja...
— Tak, aby sobie téj męczarni oszczędzić — chłodno dokończyła Herminia... Mógłbyś pan przepodróżować Włochy, widzieć Rzym i Neapol, które poznać pragnąłeś...
— Zostawiwszy tu Zdzisława...
— A! jeśli chcesz, możesz go zabrać z sobą, ciszéj odezwała się Herminia...
— Wszystko to cudownie doprawdy się składa —