Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Niebieskie migdały.djvu/412

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

bierca szczęściło; prawda, że nie miał za sobą świetnych talentów, ani dowcipu, ale był człowiek uczciwy, miły, zacny... i tylko trochę leniwy a nieporadny.
W innych folwarkach prezesa nie było ani domów, ani ogrodów, oprócz Porzecza... Mohyła sam to miarkował, że on może stał na przeszkodzie ożenieniu syna, bo każda panna rada była być panią w domu, a tu stary ojczysko był ciężarem...
— Jużbym rad to utrapione życie dokończył — wzdychał po cichu — żeby Jeremiemu było swobodniéj, a tu, jak na toż — Kostusia mnie nie chce...
Ojciec był bardzo przywiązanym do syna, Jeremi najczulszym dla ojca. Rodzina w ogóle po staropolsku się miłowała. Siostra Jeremiego wydana była od lat kilku za obywatela z sąsiedztwa, niejakiego Smogórskiego, nie majętnego człowieka, wesołego, poczciwego, nieopatrznego myśliwca, który żonę i psy zdaje się równie kochał, ale mocno bardzo.
Smogórscy albo oboje, albo ona przesiadywali często przy ojcu, a teraz gdy prezes na zdrowiu szwankował i kulawemi końmi swojemi sąsiedztwa nie mógł objeżdżać — mieniali się nieustannie. Staruszek lubił dobrze zjeść i wypić — więc Smogórski starał się o zwierzynę, a pani Ernestyna o słodycze i przysmaki. Poczciwy prezes nie mógł się skarżyć, aby go zaniedbywano... Syn uważał się niemal za ekonoma, choć mu ojciec wszystko dy-