Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Niebieskie migdały.djvu/354

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

smaga, w los, fortunę, przypadek dla tego, ażeby nie rachować i nie pracować...
Zdzisław począł protestować, że i rachuje i pracuje. Zmilczał Żabicki. Wreszcie odwracając się począł:
— Znaszże hrabia tych ludzi, do których tak przylgnąłeś? wiesz ich przeszłość?
— Ani chciałem, ani mogłem ich o nią pytać...
Żabicki jakby zniecierpliwiony, odsunął krzesełko, pozrzucał książki, stanął, ręce w długie włosy włożył i począł je zacierać, co mu się zawsze trafiało, gdy się chciał od wybuchu powstrzymać.
— Do czego się to zda — zawołał w końcu — mówić wam co oni są... to was nie rozczaruje pewnie. Dla miłości waszéj, musiałem śledzić, badać, dowiadywać się... niestety...
— Cóż za — niestety!
— Tak — niestety! powtórzył Żabicki... romantyczna wielce historya, nad którą wołałbym na ten raz prozę...
Siadaj — będę mówił — dodał żywo i sam rzucił się na przesło...


∗             ∗

„Przed dwudziestu laty... mniéj więcéj, książę Krzysztof R... potomek jednéj z najznaczniejszych