Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Nad modrym Dunajem.djvu/77

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

idźcie z ministrami, bądźcie lojalni, rząd sprzyja krajowi, do czego się zdała opozycya! oszaleliście!
Idziemy posłuszni za panem prezesem ministrów i kliką niemiecką — krzyczą na nas od Tarnowa i nie wiem już, z jakiej dziury. — Zaprzedajecie kraj! nie szanujecie godności narodowej, zapomnieliście, że jesteście Polakami! Ruszymy się naprzód — wołają: Stójcie! Stajemy, naglą, abyśmy szli obcesem głową mur przebijać. Jedna połowa kraju chce tego, czego druga nie żąda, i dla tego tylko, że tamta myśli inaczej.
— I cała nasza polityka — dodał Troiński — zależy na tem, abyśmy się sami zjadali... Przepraszam, ale użyję wyrażenia gminnego..
Spojrzawszy się na pannę Anielę, Troiński wstrzymał się nagle, oczy jej ognisty wzrok zdawał się błagać o coś, czego on zrozumieć nie mógł. Córka widziała, że ojciec się poruszał, chciała przerwać rozmowę; o to nie mogła inaczej prosić, tylko wejrzeniem żądającem litości.
Troiński zrozumiał tylko tyle, że powinien był zamilknąć, i przestał mówić nagle.
Wszyscy czekali w milczeniu.
— Cóż? co? kończ pan? — zawołał Paschalski.
— Dopowiem to kiedyś później — szepnął Troiński, w istocie ani czas ani miejsce po temu, ażeby mówić o tych sprawach.
— Zagramy whista — przerwał hrabia — to będzie najlepiej.
U Słomińskiego jednak ani stolika, ani kart, ani miejsca stosownego nie było. Paschalski wnet znowu głos zabrał, aby nie dać upaść rozgorączkowującej starego rozmowie.
— Idziemy dobrowolnie do zguby; jeszcze lat parę — a...
Panna Aniela widząc, że go inaczej nie pożyje, rzuciła się do heroicznego środka, spojrzała nań wy-