Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Nad Spreą.djvu/97

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Nic... nic... mam tu interesik...
— Do kogo?
— Wszak pani Wolska tu mieszka?
— A jakże! na drugiem piąterku... poczciwa kobieta. Szanowna osoba... tak — tak... Czy nie z synem jaka bieda? hę? To zawsze był szałaput...
— Nie — nie — to mój własny interes.
— Ale pan jej teraz nie znajdziesz, bo chodzi regularnie co dzień na ranną mszę do Tumu.
Szewcowi, bardzo się czegoś chciało dowiedzieć a Wojtusiowi jak najmniej mówić.
Pożegnali się.
— Nie bez kozery! — mruknął Zarwański do siebie.
Garbus był nie rad, że go wyszpiegowano. Poszedł na górę. Pierwsze tylko piąterko i szumnie drugiem nazwane poddasze zawierała kamieniczka. A że między sklepami na dole a wielkiemi oknami piętra było coś w rodzaju entre-solu — poddasze liczyć można było śmiało za trzecie.
Schody drewniane, rozchwiane, nie były ani wygodne ani piękne... Zwężając się ku górze, stawały się coraz gorsze... Mieszkanie znał z dawna garbus, bo wdowa oddawna je też zajmowała. Drzwi znalazł zamknięte na klucz i nie prędko się do-