Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Nad Spreą.djvu/185

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Przecież nie dla niej — nie dla żony?
— Zapewne — dziwnie wybąknął Wolski — lecz do wyboru mają między mną a losem dzieci, nieochybnieby ostatnie przeniosła. U nas możeby się to odbyło inaczej, — uczuło odmiennie — Ale dla Niemki... majątek!! dwakroć, trzykroć sto tysięcy talarów! Jestże istota na świecie, któraby położona na szali przeważyła trzykroć sto tysięcy talarów!!
— Przecież ty sam przeważyłeś... — wtrącił garbus — gdy dla ciebie uszła z rodzicielskiego domu?...
— Mylisz się... Helma wyznała mi sama, iż się po ojcu tej surowości nie spodziewała nigdy, że rachowała na wpływ matki, że była pewną, iż go przebłaga... inaczej — byłaby może czekała na mnie, ale nie uszłaby ze mną...
Doktor wyczerpawszy wszystko i widząc, że w Wolskim rozdrażnienie próżne rosło, jak wprzódy rad był go do wyznań pobudzić, tak teraz pragnął je powstrzymać. Lecz raz otwarte usta biednego męczennika, który cierpiał tak długo, nie mogły się zamknąć łatwo... Rosła w nim gorączka.
— Cóż cię dziś do tego stanu przywiodło? — odezwał się Wojtuś.
— A! dziś — nic! Kropla jedna często czarę dopełni... i bryźnie z brzegów... Dzie-