Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Nad Spreą.djvu/186

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ciństwo... mój krawiec zamiast mi przynieść rachunek, posłał go radcy, a on, nadpisawszy na nim głupstwo, raczył mnie go odesłać...
— Czemuż go wprzód nie opłacił?
— Czem? — zapytał Wolski.
— Ależ żona...
— Żonie tak samo jak mnie każdy grosz rachują, uchodzimy za stratnych... — mówił Wolski. — Ja zarabiam, gdy się uda, i obywam się bez ich łaski, ale nie zawsze zarobić mogę — żona, gdy co dostanie, obraca na dzieci i — na książki... nigdym od niej nic nie potrzebował... głupi krawiec byłby mi oszczędził upokorzenia, czekając dni parę... znalazłem robotę... na praktykę nic liczyć niepodobna, wziąłem do tłumaczenia fizyologią... siedzę po nocach, dostanę kilkadziesiąt talarów...
— Kilkadziesiąt!
— Tak, najlepszych w świecie tłómaczów tylu mrze z głodu, iż to jeszcze łaska, żem innym odebrał robotę...
Wojtuś otworzony pugilares położył przed przyjacielem, który go zlekka odtrącił.
— Wszystko już załatwione — przeszło, skończyło się — chciałbym tylko zapomnieć, zaspać wrażenie i wrócić do tej