Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Nad Spreą.djvu/164

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wadził dywanik, wyścielający schody. Tu na drzwiach przyśróbowana blaszka świeciła napisem

Baron Dr. von Wolski.

Nie omylił się więc — zadzwonił.
Z poza drzwi na pół szklanych, odsłoniwszy firanki, wyjrzała głowa jakaś i znikła, a po chwili ukazał się rodzaj grooma w liberyi.
— W domu doktor?
— Pan baron w domu... jak mam zameldować?
Wojtuś oddał swój bilet, na którym stał już tytuł deputowanego. Zobaczywszy go, sługa pobiegł... zostawiając otworem drzwi przedpokoju.
Garbus więc wszedł. Przedpokój był bardzo wytworny... Na kołku wisiały dwa surduty watowane. Przypuszczając, że jeden znich był pańskim, drugi więc gościa mógł oznaczać.
Służący, który pana szukał zapewne naprzód w jego gabinecie i nie znalazł, przebiegł przedpokój i wpadł do innych drzwi, a z tych po chwilce szybkim krokiem wysunął się Wolski.
Mrok w przedpokoju twarzy jego dobrze widzieć nie dozwalał, lecz z odezwania się poznał łatwo doktor, że był zmięszanym, choć udawał wielką radość.