Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Nad Spreą.djvu/131

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

do minimum, zawsze jednak czuł go na plecach i na sumieniu. Kochać się, ożenić, otoczyć rodziną, było jego najgorętszem życzeniem — rozum stawał na drodze i nie dopuszczał.
— Życie — mówił sobie — nie jest znowu tak bardzo długie, w ciężkiej pracy upływa ono szybko — a wolę umierać nie doznawszy należnego mi trochę szczęścia... ale nie męcząc się cudzem cierpieniem, którebym miał na mojej duszy.
Gdy wojna o Szlezwig wybuchła i lekarzy dla wojska potrzebowano, Wojtusiowi trafiało się zająć miejsce przy jednym z pułków — odmówił go. Część wojsk ciągnęła przez Poznań na tę wyprawę, mającą rozpocząć szereg cały wypadków politycznych, do których się Niemcy wewnętrzną fermentacyą przysposabiały, gdy jednego rana — śpiącego po długiem przy chorym czuwaniu garbusa zbudził służący... oznajmując, że jakiś wojskowy mówić sobie z nim życzy.
— Dajże ty mi spokój, wiesz, że z wojskowymi nie mam żadnych stosunków, to być musi jakaś omyłka. O piątej poszedłem spać, któraż teraz godzina?
— Siódma... ale ten pan domaga się koniecznie...
— Co za pan? jak wygląda..