Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Nad Spreą.djvu/112

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

torką dzieje? Postyliony latają, pan przyjechałeś... Uchowaj Chryste Jezu, czy synowi się co stało?...
To w lewo to w prawo zapierając sobą drogę, szewc natarczywie domagał się odpowiedzi.
— Ale cóż jest? co jest? Z sekretu przecie nie wydam! Czy do jakiego spisku go wciągnęli? Co? czy chory? Niechże mi pan powie choć słowo!
— Śpij pan spokojnie, panie Zarwański — zawołał zniecierpliwiony garbus — nic się nie stało. Niemka się w nim zakochała i tyle tego...
Szewc splunął i ustąpił.
— Było czego lamentować... jak sobie posłała, tak się wyśpi...
Machnął ręką i wszedł do izby czeladnej a Wojtek pospieszył na górę.
Rejentowa siedziała w fotelu z ręką obwiązaną, z głową chustkami okrytą. Posłyszawszy drzwi, odgadła przyjście garbusa i słabym głosem zaczęła go wzywać do siebie...
Firanki były zapuszczone... Dosia stała przy pani cała we łzach...
— Niechże pani tak do serca tego nie bierze... nic się może jeszcze nie stało. Proszę Pana Boga, aby ich złapali, nim ucie-