Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Na tułactwie.djvu/408

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

o zdrowie, o lekarza, o to jak prędko będzie mógł chodzić, omijała wszystko co było z przeszłością w związku.
Jordan zaczepiał Lasocką o wrażenia podróży i Paryża.
Niestety! I ona i Monia nie miały tego bałwochwalczego uwielbienia dla wszystkiego co obce, które obudza w wielu zachwyt dziecinny; przeciwnie wszystko się im wydawało w tych krajach, które przebywały, dziwacznem, nie zrozumiałem, niemiłem, po tej wsi polskiej i cichem życiu w gnieździe, z którego po raz pierwszy wyleciały.
Lasocka narzekała na zdzierstwo po hotelach, na niezrozumiałą kuchnię, na ludzi obojętnych i nietowarzyskich, a tak spieszących się i zajętych, że dla nikogo chwili nie mogli poświęcić.
Wśród cichej rozmowy ojca z córką i nieco głośniejszej Jordana z Lasocką — w hoteliku na dole usłyszeli wrzawę. Klesza ucho rozpoznało podniesiony, niespokojny głos pani Perron, odźwiernego, sług i krzyk jakiegoś podróżnego, który jakby naumyślnie coraz wrzaskliwiej się odzywał.
Hałas był taki. że wszyscy mimowolnie umilkli, a Lasocka się przestraszyła.
Floryan, który niespokojnie na drzwi spoglądał, bo się spodziewał i obawiał zarazem — nieuchronnego przybycia wdowy — i cierpiał zawcza-