Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Na tułactwie.djvu/386

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Powtórz to! — zawołała — nic nas nie rozdzieli... i — gdy ci to serce podyktowało.
Florek radby był odłożyć jeszcze uroczyste przyrzeczenie, lecz chwycono go za słowo.
— Bylem przyszedł do zdrowia — odezwał się — bądź pewną. Tymczasem niech to zostanie między nami. Mam ważne powody — proszę cię.
Uderzyło to trochę niemiło panią Perron, ale targować się nie mogła. Pocałowała go w czoło.
— Ja od tej chwili — zawołała — uważam się, jakbym przysięgą była związaną.
Małdrzyk, któremu z osłabienia i wzruszenia łzy płynęły, nic nie odpowiedział. Wdowa była jeszcze bardziej troskliwą o jego zdrowie i przyjemności. Floryan posmutniał, ale stan jego zdrowia tłumaczył ten humor.
Jordan tymczasem biegł do Tours, sam sobie się dziwując, gdy zbliżał się do miasta obudziło w nim jakiś niepokój, radość, niemal szał miły — coś coby się szczęściem nazwać mogło, gdyby ono było na ziemi. Podróż, szczególniej ostatnie stacye, wydały mu się niezmiernie długiemi, myśli skupić nie mógł na inny przedmiot, oprócz tej swej Ewelinki. Był więc ktoś na ziemi co go kochał, którego los jego obchodził, z którym się czuł związanym.
Było to dla niego czemś tak nowem, tak do szpiku kości przejmującem, że nie poznawał sam siebie. Po raz pierwszy w życiu przyszło mu na