Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Na tułactwie.djvu/375

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Są listy? są! — podchwycił niespokojnie Małdrzyk. Ale to przecie najokrutniejsza męczarnia nie módz ich czytać.
Wiesz — rzekł nagle — tajemnic w nich dla ciebie nie ma, czytałeś prawie wszystkie listy-mojej córki, odczytaj i te, proszę, powiesz mi co w nich jest. To zakazanem być nie może.
Klesz przystał na to ostatnie.
Wieczorem tegoż dnia zabrał się tło ułożenia i czytania korespondencyi. Dziennik i notatki Moni znaczniejszą jej część zajmowały, osobno zapieczętowany był list Lasockiej, najświeższy datą, i przed rozpoczęciem dziennika Moni, Klesz wziął się do zapisanego na cztery strony pół arkuszka starej piastunki.
Zmienione i jakby pod wrażeniem wielkiego wzruszenia nakreślone pisanie, niewyraźne, pokrzywione. zamazywane, zaniepokoiło go.
List był następującej treści:
„Nie chciałabym pana przestraszać nadaremnie, milczałam długo, nakoniec powinność każe objawić prawdę całą, a gdybym ja nie miała do tego odwagi, przyjaciółka nieboszczki matki Monisi — pani Jamorska — zagroziła mi że sama pana o tem zawiadomi.
Monia to prawdziwe cudo — to dziewczę, któremu się tylko dziwić i klękać przed niem.
Samo nieszczęście ją wychowywało, że na ta-