Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Na tułactwie.djvu/288

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

uspokoiła niż rozpłomieniła, a przynajmniej niedopuściła mu się jawnie rozgorączkowywać.
Pod koniec przejażdżki bardzo wesoło — patrząc mu w oczy, śmiało rzekła:
— Młodej kobiecie najtrudniej o przyjaciela! Wielbicieli i kochanków mamy krociami, ale wiemy co znaczą te ich zapały. Mam wzgardę dla tych ludzi, co nie znając kobiety — narzucają się jej ze swą namiętnością — i sądzą że pochlebstwy lub datkami ją sobie pożyczą na chwilę, aby ją jutro porzucić. Niestety — my jesteśmy najwięcej narażone na te szturmy z naszyjnikami brylantów jako bronią w ręku!
Zrobiła minkę pogardliwą.
— W tem życiu wiekuistych występów, popisów — i atmosferze upajającej — tak nam potrzeba czasem serca, — przyjaźni — czegoś ochładzającego.
Małdrzyk wtórował jej. Zwolnili koniom kroku aby dłużej rozmawiać ze sobą.
— Bądź mi pan przyjacielem — dodała w końcu amazonka — ja sobie wiele po nim obiecuję. Jesteś człowiekiem poważnym, czuję w nim serce szlachetne.
Potrzebaż mówić, że go ujęła i do reszty przykuła do siebie. Dojeżdżając już do cyrku, miss Jenny uwiadomiła swego nowego przyjaciela, że mieszkała w domu na polach Elyzejskich, zupeł-