Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Na tułactwie.djvu/146

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

czem odjechał. Teraz ja wsiadłem na marszałka z mojemi rachunkami i argumentami.
„Nastroiłem go jak miał mówić, czego żądać, a naprzód prawomocnego oznaczenia co dla córki twej dać mieli i t. d. Ale cóż? P. Zygmunt tymczasem namyśliwszy się lepiej, zniknął. Od kilku tygodni nie ma go i nigdzie dopytać nie można — ja zaś muszę się błąkać, bo mam pewną wiadomość, że mnie szukają i — jako sprawcę wszystkich niegodziwości chcą zamknąć na rekolekcye. Korzystam z tej przymusowej włóczęgi, dla badań topo-geologo-i-etnograficznych. Nocuję u leśników, odpoczywam po małych karczemkach, zabawiam się po dworkach szlacheckich, a nawet modlę po klasztorach z braciszkami.
„Widzisz że humoru nie tracę, co powinno ci dowieść, iż i nadziei nie pozbyłem. Apetyt mam doskonały, sen czasem niespokojny. Puls zdrowy.
„Życzę z duszy serca abyś i ty w swej ciupie na górce zniósł cierpliwie — oczekiwanie i nie trapił się zbytecznie.
„Wiem od ludzi że Monia, jak zawsze delikatna, chorą nie jest; a nie pisze i ona i Lasocka, bo im tego zabroniono. Mówiono mi, iż starą Lasockę, za szpiega i nieprzyjaciela osądzoną, chcą oddalić.
„Nad Monią i jej losem czuwać będę przedewszystkiem. Bądź dobrej myśli — chybaby Jordan był do niczego... ale jak zręczność czyni zło-