Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Na tułactwie.djvu/145

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

moje oskarżenie twoją własnoręczną notatką, naprzód wierzyć nie chciał, potem osłupiał, a na ostatek wyrwało mu się tak grubiańskie wyrażenie, że go powtórzyć nie mogę.
„Pojechał sam w tym interesie do Kosuckich i siedział tam cały dzień, a powróciwszy, znowu się grubiańsko wyrażał. Rzecz zdawała się zerwana, gdy nazajutrz, trochę zaniepokojony rozgłosem jaki sprawa mieć mogła, przybył pan Zygmunt.
„Ja, nie pokazywałem się bo by był stracił apetyt, a była pora obiadowa; z drugiej zaś strony lękałem się własnej strawności narazić, bo mógł mi ją przerwać w sposób nieprzyjemny.
„Słyszałem tylko z gabinetu, w którym mnie marszałek posadził, całą replikę pana Zygmunta. Argumenta jego są: że siostra przez ciebie w dziale majątku pokrzywdzoną została i że sprzedaż miała na celu wynagrodzenie jej; powtóre że muszą zabezpieczyć los Moni i — ogromnie łożą na jej wychowanie, potrzecie że ty zostawiłeś długi, w krótkim przeciągu czasu wybrałeś wiele pieniędzy i że — ostatecznie oni ci nie winni nic... i nie czują się obowiązani nic dawać. W końcu naciśnięty przez marszałka, czysto przez miłosierdzie i serce braterskie gotów jest — odczepnego coś ofiarować raz na zawsze.
„Marszałek żądał rozmysłu i p. Zygmunt niz-