Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Na tułactwie.djvu/144

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

udało mi się karku nie skręcić. Pierwsze moje spotkanie z Kosuckim było dosyć nieszczęśliwe — lecz, wiesz że jestem uparty.
„Na zagadnienie moje odpowiedział ostro, że mi prawa do traktowania interesów familijnych nie przyznaje, i ani myśli mówić ze mną o nich. Pani, w pomoc mężowi przybyła dodała, że napisali jaki był stan interesów i nic więcej o nich do powiedzenia nie mają. Wyrzucali nam marnotrawstwo, sobie przyznając troskliwość o los Moni, której majątku tracić nie dopuszczą.
„Pomimo najusilniejszego starania nic z nich więcej dobyć nie mogłem, a Moni — Moni widzieć mi nie dopuszczono.
„Z boku zaś zostałem ostrzeżony ażebym się wynosił, jeżeli nie zechcę narazić na odpowiedzialność jako wielce podejrzany o to, żem z jednej miski jadał z najpodejrzańszym. Zemknąłem więc, bo nie szło o mnie — siedzieć w ciupie na rosole chudym był potrafił — ale coby z tobą było?
„Miałem, nie chwaląc się, cale dobre natchnienie udać się o protekcyę do marszałka, któremu parę tysięcy rubli winien jesteś — naprzód dla tego że dobry człowiek, powtóre że ma powagę pewną, i że jego własny interes mógł mi go zjednać.
„Marszałek, któremu musiałem cały status ausae opowiedzieć nic nie tając, i popierając