Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Na tułactwie.djvu/117

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

czucie się kończy tam, gdzie się kwestya finansowa zaczyna.
A i biedny wygnaniec, nie miał już wielkiej ochoty do rozrywania się lekcyami języka niemieckiego, dyalektu saskiego, których mu udzielała piękna Lina. Chwilowe jego ożywienie i rozweselenie ustąpić musiało pod naciskiem coraz smutniejszej rzeczywistości.
Niestety — wszystko co przeczuwał i przepowiadał prorok, ów złowrogi Jordan, powoli się sprawdzało. Kosuccy zmienili zupełnie ton w rzadkich korespondencyach, które jeszcze od nich przychodziły czasami. W ostatnim liście pani Natalia wyraźnie dawała do zrozumienia że z Lasocina, ściśle obrachowawszy, p. Floryan niewiele się mógł spodziewać, a to co mu należećby się okazało, przez sumienie musieli dla Moni zachować.
Marszałkowi owych pożyczonych parę tysięcy rubli wręcz oddać odmówiono.
Lasocka pisało coraz wyraźniej uskarżając się na zaniedbanie wychowania Moni, na brak pierwszych potrzeb — sukienek i trzewiczków, na niedostateczne nauczanie guwernantki, a raczej bony, która przy dzieciach Kosuckich była — a jak z łaski przychodziła do biednego dziecka.
Tej straszniejszej coraz rzeczywistości, groźnej, nieubłaganej, oczywistej, już nawet Mał-