Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Na Polesiu T. 2.djvu/9

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Szczęściem, szpieg dziewczyna, widząc jak często Obrońska dla przypodobania się p. Adeli, napadała na Sumakównę, wzruszenie to wytłómaczyła sobie ostrą jakąś naganą.
Steńka pod wrażeniem tej rozmowy długo do siebie przyjść nie mogła. Wolski był pierwszym człowiekiem, dla którego serce jej zabiło, był dla niej ideałem. Miłość jego nie mogła nie obudzić wzajemności: była gorącą, szczerą, czystą. Nie tak już młody, aby lekkomyślnie mógł się rozmiłować, p. Karol był także po raz pierwszy w życiu do szaleństwa rozkochanym. Skłonność była wzajemną.
Na nieszczęście, professor, który jej uległ, sam chłodno rozważając położenie, czuł, że miłość ta musi się skończyć boleścią i rozstaniem. Nie miał zapewnionego bytu dla siebie, tem mniej dla żony; a jak mógł ją wydrzeć z rąk hrabiego i starczyć potem rodzicom, dwóm siostrom i własnym potrzebom?
To pierwsze wyznanie, mimo, że oboje widzieli, iż miłość ich nie doprowadzi do niczego, pociągnęło za sobą następstwa przewidziane: ciche a krótkie rozmowy, gdy się spotkali, karteczki, które w książkach się znajdowały — coraz czulsze i poufalsze stosunki.
Nie było w nich dla obojga żadnego niebezpieczeństwa, gdyż professor czcił swój ideał, a Steń-