Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Na Polesiu T. 1.djvu/51

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

nie był bez grzechu. Dwórki nie miały dobrej sławy, lecz osłaniała je Antka wielowładna protekcya.
Chudy, mały, żółty, pokaszlujący, ale zwinny, żywy, pracowity, ruchawy, pan Antek miał we dworze oko na wszystko, Szpiegował, donosił, śledził, podglądał, zastępował ekonomów, wyręczał pisarza, stawał przy wymiarach, rewidował gorzelnię, jeździł z poleceniami pańskiemi, ale razem buty musiał czyścić i służyć do stołu.
Z hrabią znali się już tak, że jeden drugiemu z twarzy czytał, jak z drukowanej książki. Dla Antka słowa dosyć było — rozumiał w lot.
Za swe usługi nie wymagał wiele, i Bóg jeden wiedział co brał i czy co pobierał, jedno tylko miał, jakby wymówione i zapewnione, żeby go pan za dziewczęta nie sekował.
Idealniejszego dla siebie sługi hrabia Kwiryn na świecie-by był nie znalazł.
Czy do innych obowiązków Antek miał w dodatku ułatwianie panu jego fantazyi miłosnych — trudno dośledzić było; lecz, że się nigdy, mimo swego temperamentu, panu współzawodnictwem nie naraził — to pewna.
Hrabia, mimo wielkiej pracowitości i zajęcia ciągłego, fantazye te miewał i nie bardzo się taił z niemi. W początkach były one tak skromne, tak nie wysoko sięgające, iż je łatwo zaspokoić