Strona:Józef Ignacy Kraszewski - My i Oni.djvu/192

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zawsze bardzo grzecznym, a w gruncie sądzę że to jest dość dobry człowiek...
— Kto? Lew Pawłowicz? — przerwała trzpiotowato Amelia... ja go nie znam, ale wiem o nim po trosze od Saszy... dla mnie to teraz za wysokie progi, a moje dla niego za nizkie... Nie wiem nawet przez kogo by do niego trafić można; wystaw sobie, śmieszny człowiek... wszak żyje tylko z żoną i nie ma kochanki... skąpy, dziwak... Sasza się przysięga że nie bierze pieniędzy, że były takie przypadki że mu po 75,000 rubli wciskano prawie gwałtem, a odmawiał... ale to muszą być plotki. Cesarz Mikołaj dobrze znał matuszkę Rosyą kiedy mówił, że u nas tylko car i jego syn co nie biorą... Lew Pawłowicz musi mieć kogoś co za niego robi interesa... a chce mu się zajść wysoko... On dla was nic nie zrobi! chyba — uśmiechnęła się szydersko — macie u niego stary dług jaki.
Marya wstrząsnęła się z oburzeniem.
— Ale z kimże żyje? przez kogo mówić do niego za tym biedakiem!
— Ja wam szczerze powiadam, teraz za Polakiem ani gadać... zawołała Amelja, u nas moda... siec i strzelać Polaków, nawet my klaszczemy w dłonie gdy posłyszymy że ich mordują... Choćby kto