Strona:Józef Ignacy Kraszewski - My i Oni.djvu/191

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

patryota aż strach, przed nim o tém i nie mówić. Oni w angielskim klubie wszyscy tego zdania... że Polaków potrzeba wygubić... póki ich stanie dopóty my spokojni nie będziem i wiecznie w kłopotach... Oni mówią że wszak Anglicy tak robili w téj Irlandyi i Indyach i inni téż... czemu my nie możemy dla spokoju poświęcić choćby parę milionów ludzi... Rosya ma 70 milionów.
— Moja droga, odparła Marya, ale cóż Rosyi uczynić może jeden nieszczęśliwy kaleka bez ręki?
— A! miły Boże! krzyknęła Amelia, bez ręki! bez ręki! Jakże ty możesz kochać takiego kalekę! Ale wstydźże się, wstydź! patrzajcie! I Polak i bez ręki... ot, pluń, a ja tobie znajdę takiego co mi podziękujesz i bogacza i młodego i...
Łzy stanęły w oczach Maryi na widok tego naiwnego zepsucia, które nawrócić było niepodobieństwem... ta istota innéj nad zwierzęcą nie pojmowała miłości.
— Nie mówmy o tém, odrzekła, jeśli nic nie możecie uczynić dla mnie, ja się wam naprzykrzać nie bedę, ale nauczycie mnie może jak trafić do Lwa Pawłowicza... przecież on był sekretarzem przy moim, gdyśmy jeszcze żyli z sobą... a dzisiaj jest ministrem i wszechwładnym. Był dla mnie