Strona:Józef Ignacy Kraszewski - My i Oni.djvu/103

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Marya użyła naówczas wszelkich środków jakich ją politycznego agenta rola wyuczyła, wcisnęła się w najniedostępniejsze kryjówki i narady, śledziła, dowiadywała się, cierpliwie szła z nitką Arjadny po tych labiryntach spiskowych, dopóki nie dowiedziała się tego czego chciała...
Juliusz na długi dosyć czas musiał zamieszkać w chacie leśnika na granicy galicyjskiéj, ustronie to było zaledwie znane kilku osobom wtajemniczonym... Z pobliskiego miasteczka przysuwał się tu czasem wózek niepozorny niosąc nieodgadnionego gościa... niekiedy oficer austryacki z pogranicznéj straży przybywał do leśnika, czasami nocą potém przesuwały się wozy wieśniacze przez lukę niestrzeżoną na terrytoryum kongresówki, a Juliusz dopilnowawszy transportu wracał na nudy w téj samotnéj chacie, gdzie mu się czas wiekami długim wydawał. — Broń chwytano często po drodze gdzieś, na komorach, w skutek denuncyacyi i nieostrożności na gościńcach, dużo jéj ginęło, często tygodniami przychodziło czekać, wyglądać, dowiadywać się, przynaglać, wysyłać nadaremnie. Juliusz musiał nieruchomie trwać na stanowisku... Położenie jego, nie licząc niebezpieczeństwa i przykrości ukrywania się, życia na łasce otaczających, było nieznośne... Tam