Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Moskal.pdf/178

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

swojej, brata, siostry, lub kogokolwiek z rodziny. Przed kilku dniami właśnie bawiła się była rewolwerem brata i wiedziała nieco jak się z tą bronią obejść potrzeba. Nikityn powróciwszy nie spostrzegł, że mu broń znikła, był rozgorączkowany i napity trochę. Przybliżył się do Leni z nowymi umizgami i dodał z cicha.
— Nu, panienko, już moje sołdaty wypoczęli, podjedli, trzeba powracać, więc wybierajcie się w drogę.
— Dobrze, odpowiedziała Lenia, obiecałam, pójdę za wami, ale i wy mi dotrzymacie coście przyrzekli.
— Cóżem przyrzekł? spytał oficer.
— Musicie uwolnić mi brata.
Nikityn tupnął niecierpliwie nogą.
— Ja wam tego nie obiecywał, zawołał, i tego nie zrobię.
— No to ja z wami nie pójdę, odpowiedziała dziewczyna spokojnie.
Nikityn zaczął się śmiać.
— To i ciebie i siostrę i matkę i wszystkich moi sołdaci powiązanych jak stado baranów popędzą.
— Słuchaj, poważnie i powoli odpowiedziała na to dziewczyna. Wiemy my już co znaczą wasze sądy i sprawiedliwość wasza, mamy iść na śmierć, wolimy ją dzisiaj niż jutro, jeżeli mi nie uwolnisz brata, patrz! dodała ustępując na kilka kroków, z tego rewolweru tobie i mnie śmierć, resztę twoich sołdaci dobiją i wszystko skończone...
Powiedziała to tak zimno rozważnie, stanowczo, że Nikityn ani mógł powątpiewać o spełnieniu postanowienia.