Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Moskal.pdf/179

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Strzelam dobrze, zawołało dziewczę i nie chybię pewnie, ani ciebie ani siebie.
Oficer zżymnął się, zgrzytnął zębami, pochwycił za głowę i krzyknął zapalczywie.
— Chciałaś, tak siostry i matki, a teraz brata, a potem zażądasz tego łajdaka Naumowa? myślisz że się tego rewolweru boję — nie nabity...
— Jeśli nie nabity, podnosząc go i mierząc, odpowiedziała Lenia, to spróbujemy.
Nikityn, który był skłamał, rzucił się w bok, a na twarzy dziewczęcia tryumfujący wystąpił rumieniec.
— A jak uwolnię brata? rzekł żywo, to mi rewolwer oddacie?
— Oddam go, ale nie prędzej, aż Feliks ujdzie stąd i będzie wolnym.
— A słowu nie wierzycie? spytał Nikityn.
— Któż z was kiedy Polakowi słowa dotrzymał?
Po tej krótkiej i żywej rozmowie nastąpiła chwila milczenia i namysłu.
Nikityn zdawał się sam z sobą naradzać, mruczał, rzucał się, szukał widocznie w głowie jakichś środków, których znaleźć nie mógł.
— Hej! hej! krzyknął gdybyś ty nie była taka piękna! a nie było mi ciebie żal, wiedziałbym ja co zrobić!...
Leni smutny uśmiech przeleciał po ustach, Nikityn, zawahawszy się nieco, poszedł ku drzwiom zafrasowany, sam rozwiązał Feliksa, i oglądając się nieco bojaźliwie, czy nań żołnierze nie patrzą popchnął go przed sobą do pokoju, w którym nań siostra czekała, drzwi zamykając za sobą.
Feliks wszedł jak pijany, nie wiedząc, co