Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Moskal.pdf/177

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mszcząc się rzezią nad całą rodziną wszystkich bez wyjątku wymordowali. Śmierć oficera na nic by się nie przydała. Jedynym środkiem było ująć go i spełnić ten kielich goryczy, który Lenia pić już zaczęła, ale biednemu dziewczęciu, przywykłemu do życia pełnego prostoty i szczerości, nie stawało pomysłów na odegranie tego straszliwego dramatu. W głowie jej plątały się i krzyżowały najrozmaitsze myśli, czuła chwilami jakby ją obłąkanie porywało, broniła mu się tylko sercem przejętym miłością i poświęceniem dla rodziny. Tymczasem Nikityn, zmusiwszy ją usiąść przy sobie, objął w pół i obrzydliwymi obsypywał pieszczotami. Leni to krew biła do głowy, to śmiertelna okrywała ją bladość. Pod rozmaitymi pozorami wyrywała mu się, uśmiechając wszakże, aby dzikiego zwierzęcia nie drażnić. Jęki starej matki i płacz biednej Magdzi stanowiły tło tego obrazu, który malować pióro się wzdryga. Szczęściem dla biednej dziewczyny Mołokosiej ciągle podchodził pod drzwi po jakieś rozkazy, a żołnierstwo, które więcej komenderowało kapitanem niż on nim, chciało przyśpieszyć powrót z więźniami do miasta, aby spodziewaną od zwierzchności odebrać nagrodę. Lenia instynktem czuła, że jedyna nadzieja była w zwłoce, usiłowała więc, podszeptując ekonomowi, aby wódki i jadła nie szczędził, utrzymać w Rusowie do wieczora.
W chwili, gdy Nikityn wyszedł był z sierżantem za drzwi, rewolwer leżący na stoliku znowu zwrócił uwagę Leni, nie mając stałej myśli, na co by on się mógł jej przydać, pochwyciła go z zamiarem użycia w obronie