Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Morituri.djvu/83

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

słyszał o tych tam wojskowych przygodach Roberta, hę? Pewnie tak samo, jak ja. Dorozumiewamy się, co tam było. Człek nie odbolał, choć po spartańsku tego lisa na piersi nosi, ale czuć, że go jeszcze kąsa. Jakże tu przyjść i powiedzieć mu: poświęć się dla nas, żeby nam bażantów nie zabrakło, idź i oparzoną rękę kładź w ogień znowu. Ma foi, nie mam odwagi.
— A któż ją będzie miał? — spytał Zenon.
— Tego nie wiem — mówił generał. — Ks. sufragan jej nie ma, ojciec z innych powodów nie chce go zmuszać...
— A zatem rzeczy in statu quo zostaną, do...
Zenon nie dokończył, a książę, któremu fajka zgasła, poszedł ją spokojnie na swojem miejscu postawić. Zdaje się, że bardzo mu było na rękę ukryć zarazem twarz, na której wrażenie doznane ślady bolesne zostawiło. Żurba siadł, czując, że myśl, z którą tu się wybrał, była niezręczna, skoro skutku nie przyniosła. Pocóż księcia generała martwił daremnie? Miał to na sumieniu.
Jakiś czas trwało milczenie. Książę Hugon wciąż jeszcze fajki wedle prawideł nie mógł ustawić, ręka mu się trzęsła.
— Niech ci Bóg płaci, mój panie Zenonie, — odezwał się nareszcie, odwracając się z twarzą pochmurzoną — za twoje dla nas serce. Teraz to są takie czasy, że każdy myśli tylko o sobie, w rodzinach nawet spójni niema, cóż dopiero między obcymi; więc gdy się na uczucie trafi, trzeba przed niem skłonić głowę, jak przed idącą świętością.
Generał westchnął.
— Wyście bo — rzekł napół sam do siebie — całym rodem poczciwi i zacni ludzie, choć każdy po swojemu. Nie dziwię się twemu ojcu, bo to człowiek z tych czasów, gdy szanować a kochać nietylko było wolno, ale nakazano, nie dziwię pannie Antoninie, bo ona się z nami tu zrosła jak dziecię domu; ale w tobie, człowieku nowych pojęć i wychowania, ma foi, admiruję szlachetne uczucie tem bardziej, że cię tam