Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Morituri.djvu/380

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

nem. Czuł to sam przybyły, lecz głowy ani humoru nie stracił. Zaprezentował się generałowi w jego mieszkaniu, a że zastał go przy zbrojach jeszcze, ofiarował się mu zaraz pomagać, jako wielki wszelkiej broni nowej i starożytnej miłośnik.
Zrazu stary był w pewnej obawie o swe drogocenne okazy, lecz gdy Zygmuś zaczął ze znawstwem opowiadać o Ambrasser Sammlung w Wiedniu i Rüstkammerze w Dreźnie, o świeżych muzeach broni, które widział zagranicą, książę Hugon rozchmurzył się i zdał na jego ręce bez obawy przypasowywanie sztuk luźnych. Spadłszy tu jak z niebios, w przeciągu paru godzin nadzwyczaj wiele zrobił, poprzekładał i stryjaszka w najlepszy wprawił humor.
Z nim razem potem zeszli na obiad, na którym szambelana nie było.
Księżniczka Stella wiedziała już o przybyciu pana Zygmunta i dosyć niespokojna ukazania się jego oczekiwała, mniej jednak przelękła, niż Antonina się spodziewała. Zygmuś, ów wesoły szaławiła, zmieniony był wielce, poważny i troskliwy o przyzwoite pokazanie się nadewszystko. Przywitał księżniczkę z uszanowaniem wielkiem. Spojrzeli sobie w oczy. Stella uśmiechnęła mu się dziękczynnie, a że generał zaraz zagadał, wychwalając zręczność gościa, który z nim zbroje ustawiał, rozmowa padła na tor obojętnych rzeczy i potoczyła się gładziutko po nim, nie zaczepiając o nic drażliwego.
Z nadzwyczajną ciekawością patrzyła panna Antonina na przybysza; chciałaby była coś w nim znaleźć niezupełnie odpowiedniego położeniu, ale nie mogła. Najsurowsze wymagania zaspokajał przykładnem nader obejściem się, w którem nic wymuszonego, zbytecznego, a zatem śmiesznego nie było.
Księżniczka powiedziała mu grzecznie, że się go już oddawna w Brańsku spodziewano.
— Nie chciałem być natrętnym, — odpowiedział — a przytem do tak uroczystych dni życia, jakiemi są dla mnie zawsze dni pobytu w tym domu, należy się