Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Morituri.djvu/190

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Tak jest, zerwać! — podchwyciła Alfonsyna. — Zerwać natychmiast!
— Ale się wszakże nie oświadczył? — rzekł hrabia.
— Zamknąć mu drzwi, jeśli tylko polowali na majątek! — dodała panna.
— Dobrze, moje dziecko, dobrze! dzięki Bogu, znajduję w tobie tyle rozsądku i poczciwej dumy, ilem się nawet nie spodziewał. Bardzo to ładna rzecz nosić tytuł książęcy, ale przy nim cierpieć biedę i wplątać się do licznej familji, którą całąbyśmy potem utrzymywać musieli...
Alfonsyną płakała, ojciec ją utulał, jak mógł, miss Burglife, czatująca pode drzwiami, weszła w pomoc ojcu, rzucając się w objęcia swej wychowanki.
— Widzisz pan, — zawołała z pewną dumą do ojca — iż niedaremnie odwoływałam się do córki pańskiej, której wychowaniem się szczycę. Przemówił w niej rozsądek, niech to hrabiego uspokoi na przyszłość.
Mościński był w zachwyceniu, córka bowiem jakby odgadła jego myśl; trzeba było zerwać z Brańskimi. Ze wszystkiego to mu się zdało najrozsądniejsze — ale jak? Hrabia, który doskonale umiał obchodzić się z najprzebieglejszymi kupcami, gdy szło o sprzedaż pszenicy w Odesie, w innych życia wypadkach był niedoświadczony i bojaźliwy. Nie chciał sobie narazić Brańskich, ani zbyt rozgłośnem uczynić zerwania, łamał głowę napróżno nad wyborem środków, a wkońcu musiał znowu lecieć do pana Aurelego po radę.
— Przyjacielu drogi, do twojego serca się odzywam. Głupstwo moje zadzierzgnęło węzeł; naucz mię, jak go rozwiązać gładko i pocichu.
Taką przemową ledwo powstającego z łoża po wesołym wieczorku, spędzonym w zbyt młodem towarzystwie, powitał hrabia pana Aurelego Zarębskiego.
— Mów jaśniej i bez metafory; o co chodzi?
— O zerwanie z księciem Robertem. Moja droga,