Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Morituri.djvu/187

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

jednak, że jest w związku z księciem i jego staraniem.
— Łaskawa pani, — szepnął hrabia, odciągając ją do okna — nawykłem ją uważać za przyjaciółkę mojego domu, w ważnych okolicznościach wiem, że mi nie odmówisz światłej rady. Właśnie dziś jestem w położeniu takiem... — Potarł czoło. — Osądź pani sama, powiem jej to w dwóch słowach. Zostałem oszukany, a raczej oszukałem się sam. Książęta Brańscy, których widziałaś pani przepych, których ja sądziłem bogatymi — są najzupełniej zrujnowani. Lada chwila wyzuci będą ze wszystkiego.
Angielka aż krzyknęła z podziwu i przerażenia.
— Czyż to być może?
— Jest co do słowa, jak mówię. Alfonsyną może się do zbytku już z mej winy przywiązała do księcia Roberta. Jest to uczciwy młody człowiek, lecz i tu jest — ale... Pomijam to, mów mi pani, co począć? zerwać? iść naprzebój? Alfonia ma dosyć dla siebie i dla męża, choćby był księciem, to pewna, lecz jeśli przyjdzie dźwigać jeszcze całą familję!
Angielka powtarzała — och! i — ach! — łamała ręce, chodziła — pomieszana była nadzwyczajnie. Hrabia czekał, co powie.
— Wiesz hrabia co, — rzekła wkońcu — ja... ja nie mogę na siebie brać odpowiedzialności za radę żadną, lecz wychowałam tak uczennicę moją, tak wierzę w jej rozsądek zdrowy, iż sądzę najwłaściwszem wprost się do niej odwołać. Powiedz jej pan szczerze, jak rzeczy stoją, niech ona o sobie rozstrzyga. Jeślibyś pan uważał, iż serce zbyt wielką ma nad nią przewagę, odezwiemy się naówczas... Alfonia jest daleko dojrzalsza, niż pan sądzisz.
— A! nieszczęśliwe dziecko, — jęczał hrabia — nieszczęśliwe dziecko, jeśli się już do niego przywiązało, nigdy sobie tego nie przebaczę.
— Bądź pan spokojny, ja mam pewien wpływ na nią; do jutra namyśl się, kochany hrabio... przy śnia-