Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Morituri.djvu/186

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

go jako uczciwego człowieka, to starczy. Główna, najważniejsza rzecz, że książęta Brańscy są istotnie w przededniu najzupełniejszego bankructwa i ruiny. Jak do tego przyszli, nie wiem. Z jednej strony ofiary, z drugiej nieopatrzność i zbytek, to pewna, że nie mają nic, ale co się zowie „nic“, prócz ogromnych długów.
— I ani generał, ani żaden z nich słowa mi o tem nie powiedział — zawołał przerażony hrabia. — To zakrawa na podejście i zdradę, to ohydne.
— Kochany Mościński, o ile ja ich i im podobnych znam, mogę prawie na pewno ręczyć, że oni sami o swej ruinie nie wiedzą dokładnie i łudzić się muszą.
— Cóż tu począć? — zadumany wyjąknął hrabia. — Wpadłem w matnię.
— Namyśl się dobrze, ja ci powiadam jedno, — dodał Aureli — że wolałbym Brańskiego bez grosza, niż innego jakiego z miljonem.
— Tak, ale Brański zbankrutowany, to mi nie smakuje — dodał Mościński — i... fałszywe położenie, ten pozór dostatku, ten dom okazały, stopa, na jakiej żyją, nawyknienie do nierachowania się z niczem.
Mościński zgryzł się mocno. Po krótkiej rozmowie przyjaciel odszedł, a ojciec pozostał sam z myślami.
O śnie mowy nie było; panna Alfonsyną z miss Burglife były jeszcze w teatrze. Hrabia, namyśliwszy się dobrze, przez służącą zażądał, aby po powrocie miss Burglife mogła się z nim widzieć sam na sam. Nie wiedział dobrze, co pocznie, gotów był ulec nareszcie skłonności córki dla jej szczęścia, — lecz postanowił wprzódy rozmówić się o tem z Angielką, w której rozum praktyczny nawykł był wierzyć.
Długo przyszło mu oczekiwać na powrót z teatru; nareszcie powóz zaturkotał, panie powróciły, a w pół godziny potem służąca przyszła dać znać, że miss oczekuje w salonie.
Hrabia wyszedł pocichu. Angielka nie mogła pojąć, co znaczyło to tajemne wezwanie, domyślała się