Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Morituri.djvu/167

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ne przez wielkiego mistrza, wielkiego stylu znakomite dzieła, szkoda tylko, że się nie ruszają. Daj im pan dwa razy taki majątek i kapitały, pojadą ich używać zagranicę, otoczą się zbytkiem, siądą marzyć i wzdychać, a poczekawszy, chwasty pola zarosną i pieniądz się w mgłę rozpłynie.
— Waćpan jesteś niesprawiedliwy względem nich, — oburzył się hrabia — to są deklamacje demagogów, ja to znam. Książęta stracili nie swą winą majątki, przyczyniły się do tego okoliczności, naostatek ich powołanie było inne, a nie robienie marnych pieniędzy. Tacy ludzie jak ja, hreczkosieje, — dodał hrabia — są do tego stworzeni, to nasza rzecz.
— A zatem — uśmiechając się i zagarniając papiery swoje, rzekł Piątkiewicz.
— Zatem, zatem nic, ja nie wiem; zostaw mnie pan, bym się namyślił, rzeczy są wielkiej wagi — chmurno począł hrabia, przechadzając się ciągle po pokoju.
— Spełniwszy, co mi sumienie kazało, — kłaniając się, dokończył przybyły — mam honor...
— Za pozwoleniem! adres pański? — pochwycił hrabia. — Czy wyciąg hipoteczny możesz mi pan zostawić?
— Nie, — zimno, chowając go do kieszeni, odpowiedział adwokat — możesz go pan kazać wyjąć i sprawdzić. Co do mojego adresu, jestem prawnik, wszyscy mnie tu znają. Pierwszy lepszy dorożkarz powie hrabiemu. Do nóg upadam.
Mościński skłonił się lekko, a gdy się obejrzał, już owego Piątkiewicza nie było i turkot karety w dziedzińcu zwiastował, że musiał odjechać. Hrabia, łzy mając w oczach, rzucił się na kanapę.
W godzinę potem służący, oznajmiając odwiedziny księcia Roberta, zastał go jeszcze na tem samem miejscu, ze wzrokiem osłupiałym i rękami załamanemi, nie mogącego zebrać myśli i postanowić co pocznie.