Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Mogilna T. 2.djvu/75

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

wyszli z resztkami mienia cało, chociaż będzie tam tego bardzo szczupło.
— Nie mniej, chociaż to dla nas rzecz obojętna, zawołał August zamyślając się — wrzask znowu podniosą wielki, że ich wywłaszczamy.
— Na mnie nie mogą — odparł radca — ja stoję i stać będę na stronie. Ty zaś, człowiek obcy, pilnujesz swojego interesu. Jesteś pełnoletni, znasz ich zaledwie, stoisz na boku.
— Nie mogę wyrazić jak mnie to cieszy — uśmiechając się zawołał młody człowiek — to prawdziwie pańska rezydencya! Ten dwór stary zrzucę i wystawię mały zameczek z czerwonej cegły, prawdziwe cacko, dam herby nad drzwiami, gotyckie wnijście. Posiadanie dóbr rycerskich i zamku, nada nam charakter starej szlachty.
Widocznem było, że to najwięcej pochlebiało młodzieńcowi.
Ojciec pochmurniał nieco.
— Tak, pojmuję tę fantazyą — rzekł — ale nie życzyłbym tej chorobie junakierstwa dać wziąć góry nad sobą. Jest ona niebezpieczną czasami. Stare junkry nie łatwo przypuszczają do bractwa, wkup drogo kosztuje, a widzieliśmy przykłady tych, co wcisnąwszy się w to koło, nie długo w niem pożyli i wyszli zrujnowani.
August się chłodno uśmiechnął.
— Byłbym bardzo nieszczęśliwym — odezwał się — gdybym nie odziedziczył po was, ojcze, choć małej cząstki tego zmysłu praktycznego, który wy w tak wysokim posiadacie stopniu. Nie przeczę, że uśmiecha mi się wnijście do stronnictwa, które, bądź co bądź,