Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Mogilna T. 2.djvu/73

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

W oczach Augusta odmalowała się pewna radość, umiarkowana wszakże i niedowierzająca.
— Na tem nie dosyć — dodał radca zniżając głos. Pewien jestem, żeś mi za słabość, za winę poczytał ożenienie? — nieprawdaż?
Syn spojrzał ojcu w oczy, ale nie śmiał odpowiedzieć.
— Tego małżeństwa nikt niewtajemniczony, zrozumieć nie mógł, tym czasem ono mnie wiodło, nie odwodziło od celu. Wiedziałem wiele rzeczy, o których nikt nie wiedział. Omyliłem się w jednej rachubie, druga jak sądzę, zupełnie się powiodła. Ta panna wcale nie pospolitych przymiotów, obudziła była miłość w panu Witoldzie Mogilskim, rachowałem naprzód na niego. Byłby mi musiał rozwód opłacić, ale młody Mogilski mnie zawiódł, pomimo, iż dokładałem starań, aby się ta pasya w nim rozwinęła. Z drugiej strony przyszła mi w pomoc młodociana miłość człowieka, który teraz wrócił z awanturniczej podróży wzbogaconym i gotów jest wszystko Marynce poświęcić. Czekam na propozycye z tej strony, przyjść mającą lada chwila. Poczyniłem ku temu kroki potrzebne. Jest to kilkanaście tysięcy talarów zyskanych na jednej karcie.
Larisch zatrzymał się patrząc na syna, chcąc się przekonać, do jakiego stopnia uwielbienie w nim obudził. August stał w istocie osłupiały, poglądał na ojca, jakby uszom nie wierzył.
— Te rzeczy mówią się tylko między nami, dodał ojciec; mojem staraniem będzie, ażeby oba interesa dokonały się same przez się, bez mojego do nich