Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Miljon posagu.djvu/55

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

i szlachetności pełna. Marja więc znosiła z uśmiechem, jak mówiła, co Bóg na nią zesłał, a nie myślcie by to mało było.
Ubóstwo łatwiejsze jest do zniesienia samo, niżeli się może zdaje; praca razem zajęciem jest i skraca życie, któremu przyjemności braknie. — Ale to co idzie za ubóstwem — ciężkie! Oto towarzystwo ludzi bez wychowania i często bez serca, a zawsze bez tych form, tych powierzchownych oznak, na które krzyczymy — pod zły humor, ale bez których życie nieznośne...
Ciężkie są nieraz takzwane konwencje towarzyskie, zwyczaje i t. d.; ale gdzie ich nie ma, tam wielki tylko genjusz lub anielskie serce zastąpić je potrafią. Marja więc musiała znosić nie ubóstwo, ale dziwne towarzystwo otaczających ją ludzi, towarzystwo, które za jedyną wyższość, jaką kto ma nad niem, mści się nielitościwie. Marja miała tyle wyższości! Wdzięk jej, wychowanie, imię matki, szlachetna powaga, nigdy nie dopuszczająca poufałości — wszystko to wzbudzało niechęć, zazdrość, zemstę.
Nie opowiem ile zmęczono biedne dziecię! Panna Scholastyka rozwinęła tu bohaterski talent swój do boju, na obronę sieroty — ale wszelka zaczepka, nim została odpartą, już raniła. Raz szeptano niegodziwie potwarze na ojca i matkę przy dziecięciu, to znowu w kościele ze wzgardą odpychano ją od ławki, to omijano w towarzystwie, to ze zbytnią nachodzono poufałością.
W miarę jak krajczy na majątku upadał, prześladowanie to stawało się zajadlejsze, bezwstydne, niegodziwe, bo bezbronną nachodzące. Cały dom zajęty niem został. Sąsiedzi, jak Pokotyłowie, Doliwowie, Haslingi, Kuli-