Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Miljon posagu.djvu/200

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

dla nowej narady, wystawując Haslinga jako nieprzyjaciela całego sąsiedztwa i spokoju publicznego.
— My — zawołała pani Doliwowa wszyscy jesteśmy przyjaciołmi i nie chcemy sobie szkodzić. To nie sekret, że Teodor starał się o pannę Marją nim na nią spadek ten przyszedł; a inni (spojrzała na Fabiana) dopiero się opatrzyli gdy pobogaciała... Inni (zwróciła głowę ku porucznikowi) myślą że i panna Scholastyka jeszcze nie postarzała. Może być że to wszystko jest śmieszne i nie na rękę nam, ale nie uważajmy na to i z kim żyliśmy jesteśmy w przyjaźni... Niech panna decyduje... Co się tycze Haslinga to intrygant, pochlebca i szkodliwy człowiek... Na niego wszyscy powinniśmy mieć baczność...
— I skonfederować się — rzekł z pod pieca mąż.
— Jako przeciwko publicznemu nieprzyjacielowi.
— Potrafim mu okazać co o nim myślimy.
— A jeśli się obrazi? — rzekł głos z pod pieca:
— Niech wyzywa...
— On! ba! nie... ale syn który...
— My do synów nie mamy pretensji... Syn za ojca nie odpowiada...
— Tak... ale syn za ojca ująć się może?...
— Hm! My z nimi nie mamy do czynienia.
— Ale oni z panami mieć mogą?
— Waćpan jesteś tchórz! — przerwała żona.
— Nie... tylko ostrożny, a ostrożność nie wadzi nigdy...
Wszyscy zmilkli.
Jejmość widocznie strawić nie mogła ponieshego w Górowie wstydu... Wieczorem zjawił się Kulilwicz, nowe opowiadanie i narada nowa... Uradowany zprzypuszczenia do tajemnicy spisku, nadęty swojem zacze-