Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Miljon posagu.djvu/201

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

niem, uspokojony tem, że synowie czepiać się go nie mogli, bo nikt wierzyciela na pojedynek nie wyzywa, wprzód nie opłaciwszy (co było w stanie Haslinga niepodobieństwem), podjął się działania i działania czynnego.
Gdy tak sąsiedztwo burzy się i niepokoi, ustawicznie zwracając oczy na Górów, któremu spocząć ciągłe odwiedziny na chwilę nie dają... w Górowie smutno, pomimo przybyłych dostatków...
Krajczy procesem nastraszony o ukochany lasek, zachorował. Słabość ta bezimienna, choroba starych, której zdeterminować nie można; wyzucie z sił, gorączka, kaszelek... Z krzesła przeniósł się do łóżka. Panna Scholastyka i Marja pielęgnują go i starają się usunąć pierwszą przyczynę, niepokój o lasek. Pan Piotrusiński zaręcza, że odebrać mu go nie mogą. Krajczy głową tylko kiwa nie dowierzając.
A u łoża starego, co troskliwie teraz dowiadujących się przyjaciół? Od dziesiątej rannej do późna stoją powozy na dziedzińcu, pełne gości pokoje... Marja napróżno i zawsze napróżno jeszcze szuka oczyma Seweryna...
Nie ma go... Tylko goście szepczą, że bezskutecznie parlamentuje hrabia, bo panna Tekla postanowiła zostać u niego.
Wieczorami widząc siostrzenicę smutną, zamyśloną, mało mówiącą i nie dającą się niczem ożywić, ciotka wysila się na różne sposoby pocieszenia.
Sprowadza jej książki, czyta, dowcipuje znużona, z uczucia obowiązku, z dobrego serca. Ale ani rozmowa, ani książki, ani nawet nowy wiedeński Stejna fortepian, który zastąpił stare piano Marji... nie mogą ją zająć, nie umieją rozweselić...
Marja wzdycha, wspomina o klasztorze.