Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Miljon posagu.djvu/175

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— A więc, — rzekł Hubert — jutro dać dyspozycją Ławrysiewiczowi, aby pojechał i pozwy wniósł... tak, żeby pozew poprzedził mój list.
— Nic łatwiejszego... ale na proces potrzeba pieniędzy...
— Dam...
W tej chwili drzwi się otworzyły i Durczyński spytał:
— Czy można? Idę się skarżyć na ekonomównę.
— A! daj mi pokój ze swemi błazeństwy i idź spać! fuknął Hubert. Stary zamknął drzwi i poszedł z nosem spuszczonym.





INTRYGI.

W kilka dni potem krajczy zdziwiony, odbierał pozew. Wszelki inny byłby go nie poruszył wcale, nadto do nich przywykły: ale pozew o lasek! o ten drogi lasek, który go tyle kosztował! którym żył i oddychał! Starzec zerwał się z krzesła i zawołał:
— Panno Scholastyko! to okropność!
— Co się stało! — spytała ciotka widząc go niezwyczajnie poruszonym...
— Co? co? Spes in Deo, to szalony! Hrabia pozywa mnie o lasek! tyle lat milczenia, używalność, posiadanie! Ojciec przegrał! To Ławrysiewicz baki mu świeci, aby wydrwić co... Pozywają! pozywają!
— Nie martw-że się Wpan przedwcześnie, — zawołała Scholastyka. — Teraz damy sobie rady, mamy pieniądze...
— Ja nie mam pieniędzy!
— To ja pożyczę a ewikcja na lasku!