Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Maleparta tom I.djvu/58

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

flanciech, którą bracia po wyjściu za mąż siostry przeciw ich woli, zagarnęli, wydzielić jej nic niechcąc. Po braciach, którzy bezpotomnie zmarli jakoś, owe majętności wielkie poszły w drugą linją, i tak nieszczęśliwa wdowa została się bez wszelkiego sposobu do życia. Ale póki mąż żył jakoś się to dźwigało i jakoś się trzymało. Rozpoczęto nawet proces o owe dobra, któren manifestami tylko podtrzymywany dalej, aby przemilczenia nie dopuścić, poszedł per non sunt. Mrozicki ruchawy był człowiek i radę sobie, mimo doskwierającej biedy, dawać umiał. Chodził possesjami i tak na kawałek chleba zarabiał. Ale co Maciek zrobił, Maciek zjadł; jedną stroną weszło, drugą wyszło. Nieborak chorował, pracował, pocił się, chodził do Gdańska, frymarczył wołami, handlował końmi, a wszystko to, aby poczciwej żonie, przywykłej do wygód i swobodnego życia, na niczem nie brakło. Kochali się jak gołąbiąt dwoje, a to po staremu, nie dwa albo trzy miesiące, ale z laty coraz mocniej i serdeczniej.
Jejmość błogosławiła dzień i godzinę, w której zaufawszy mu za niego poszła, nieposłuchawszy swej familji i wyrzekłszy się dlań nie tylko majętności ogromnych, znaczenia, ale nawet wszelkich z rodziną zwiąsków.
Owocem tego małżeństwa była jedynaczka córka, piękności matczynej, dobroci ojcowskiej, dziedziczka. Wychowali ją pieszcząc we dwojgu i chuchając na nią, jak na najdroższy swój skarb. Tymczasem z tej niezmiernej pracy, z wozu na wóz, z konia na koń, ba i na czółen nieraz przesiadając Mrozicki, zaczął podupadać na zdrowiu, cherlać, cherlać, a że się czem bardziej czuł słabym, tem więcej ze strachu zmagał, dobił się więc i z wielkim lamentem żony, Panu Bogu ducha oddał.
Opisać co się tam działo nie można; bo gdyby nie córka, dla której życie ceniła, będąc jej jedyną podporą, wdowa byłaby dobrowolną śmiercią zmarła. Patrzeć na nią nie było można; srodze ją Bóg pokarał za nieposłuszeństwo familji i samowolny obiór męża.