Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Maleparta tom I.djvu/59

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Do wielkiej boleści jej przyczyniły się jeszcze nowe, postronne okoliczności. Kontrakt dzierżawny, uczyniony na lat dwanaście z nieboszczykiem, który z góry na lat kilka opłacił znaczną summą, nieostrożnie pisany, na samo imię jego był sporządzony.
Korzystając ze zręczności, nielitościwy dziedzic a raczej jego pełnomocni, (bo to był personat wielki i znakomity senator) wyrugowali wdowę z majętności, osadzając ją na bruku, bez sposobu utrzymania się, a nawet dochodzenia należytości. Namalowano do dzierżawcy pretensyj mnóstwo o dezolacją majątku, zniszczenie chłopów, rozrzucenie budowli i t. p., i nietylko że tem skasowano pretensje wdowy, ale jeszcze zagrożono poszukiwać na niej wielkiej summy, zatrzymując na satysfakcją na gruncie wszelką ruchomość. Tak nieszczęśliwa Mrozicka z owych dostatków, spokojności, szczęścia, nagle została pogrążona w najostatniejszą prawie nędzę, salwowawszy się ledwie z klejnocikami i porządeczki niektóremi, co je zaraz spieniężyć za bezcen w Lublinie żydkom musiała, aby miała żyć z czego. A jakkolwiek tanio posprzedawała ostatki dostatków, jeszcze to dość piękną uczyniło sumkę, mogącą wystarczyć na kawałek czasu komu innemu; ale ona nieprzywykła była do oszczędności, nie rozumiała jej, obejść się lada czem nie mogła, dziecku ukochanemu nic odmówić nie potrafiła. Do tego wdawszy się w procesa z familją swoją i dziedzicem majętności, którą mąż wydzierżawiał, reszty pozbyła; a wpadłszy w ręce takich prawników, co z niej ciągnęli póki mogli, przedając ją adwersarzom, zubożała z kretesem. Powoli, powoli, z pięknego domu, któren najmowała, zeszła na kilka izdebek; ze sług kilku, na sługę jedną, potem na stancyjkę ladajaką i odartą babę. Ale nie skarżyła się, nie płakała poczciwa matka, póki dziecięciu było czem dogodzić, z siebie zdejmując dla niego, sobie skąpiąc, aby ono miało dostatek. Gdy zaś przyszło do tego, że kilkonasto-letnia już dziewczyna, coby ją czas światu pokazać, w czem na ulicę wyjść nie miała, a często razem z matką w domu głód cier-