Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennicy Cz.2 Marynka.djvu/72

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i przez rachubę, lecz nie wahał się co tylko na korzyść jego wyjść mogło, nie narażając go — zużytkować bez względu na to, co się moralnością nazywa.
Z małego wyszedłszy, trochę muzyk, trochę śpiewak, nieco artysta, potem entreprener i impressario, Volant przebył w ciągu swojego zawodu wiele chwil świetnych i upadków. Zużyty był, zastygły na wszystko, oprócz — pieniędzy. Dorobić się ich było jedynem zadaniem resztek jego życia...
Zdawało mu się, że z pomocą niewieścich protekcyj, stanąwszy na pewnem stanowisku, mógł i powinien był teraz dobić się upragnionych milionów. Inni zdaniem jego, mniej zdolni, wszak ci się ich dorobili?...
Wiedział dobrze, iż opanowawszy talent, który się nie umiał oceniać, mógł go bardzo korzystnie dla siebie zużytkować... Marynka wydawała mu się materyałem wysokiej wartości... Zrobić jej sławę w Europie, zawieźć do Ameryki, postarać się o rozgłos złotodajny w Paryżu: zapewnić sobie lwią część dochodów, które musiał głos jej przynieść — wszystko to wydawało się Volantemu nietylko możliwem, ale przy jego intryganckich zdolnościach, stosunkowo łatwem...
Los dobroczynny zadania część może najtrudniejszą ułatwiał mu niezmiernie śmiercią księdza i usposobieniem Marynki. Nie wątpił, że już ptaszka miał w ręku.
Szło o to tylko, aby matki nie nastraszyć, by ją przygłaskać, okazując współczucie i odjąć jej wszelką obawę o los córki...