Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennicy Cz.2 Marynka.djvu/59

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ło, przy całej prostocie motywów i ich jednostajności — dźwięk można było ocenić. Srebrzysty płynął, silny, kryształowy... dziewiczy, prześliczny...
Marynka parę piosnek zanuciwszy, zarumieniona jak wiśnia, porwała się i uciekła...
Volant spoważniał i paląc cygaro, stał długo milczący.
Dziwulski patrzał na niego z obawą, — bo mu się zdało, że zobojętniał, że teraz słyszany z blizka głos Marynki nie czynił już na nim pierwszego wrażenia...
Mylił się — Francuz najmocniej właśnie pragnął pozyskać śpiewaczkę na naukę i dla sceny, a myślał tylko jakimby sposobem przełamać spodziewany opór matki.
Adela siedziała nieco opodal, niespokojnem wejrzeniem mierząc przybysza. Francuz przysiadł się do niej, zaniedbując Dziwulskiego...
— Głos, rzekł dosyć chłodno do matki — jest w istocie taki, jakim go osądziłem z pierwszego słyszenia, — materyał to doskonały... z którego coś bardzo znakomitego uczynić można. Cieszę się, że na to mogłem przynajmniej zwrócić państwa uwagę...
Lecz... ileż to potrzeba czasu, pracy, wydatków, cierpliwości, nim się do sceny przygotuje! Sam głos wymaga kształcenia, pielęgnowania, rozwijania... Nie dosyć na tem, trzeba się uczyć języków, aby módz śpiewać niemi, trzeba się uczyć sztuki dramatycznej, aby śmieć wystąpić na scenę. Przypuszczając talenta — o których nie wątpię, wielką łatwość uczenia się i ochotę, która ją daje... zawsze dwa, może trzy lata upłyną, nim panienka będzie mogła się ukazać w ja-