Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennicy Cz.2 Marynka.djvu/465

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

lista, bo oto kollega Majer, który ma dobre oczy, widział toż samo. Ot tu... (wskazał ręką na lożę) w chwili, gdy Burcelli wystąpić miała, zjawili się ci ichmoście... jakby żywi. Tak się tylko ugrymować mogą artyści z profesyi. Jeden, przysiągłbyś żywy Corsini, nawet suknie i krawat jakby z niego zdjęte... drugi kubek w kubek Volanti. Ten też może lepiej jeszcze go skopiował. Smyczek mi zadrżał, gdym ich zobaczył. Stanęli tak, że nie mogła ich nie zobaczyć, ale z początku nie patrzała w tę stronę, dopiero, gdy wzrokiem potoczyła...
Baron, który opowiadania tego wysłuchał, wiedział już to czego chciał się dowiedzieć. Rozumiał krzyk, omdlenie, przestrach, i całą nikczemność takiego środka użytego przeciw rywalce.
Nie mógł kto inny tego uczynić oprócz Lacerti. Lecz na tej się już mścić nie potrzebował, była zabitą, i po wyświstaniu na scenie tak namiętnem, więcej się na niej pokazać nie mogła. I ona leżała w gorączce, pięści podnosząc do góry i płacząc ze złości.