Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennicy Cz.2 Marynka.djvu/46

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wrót się ukaże na gościńcu, a ona będzie mogła cicho się wśliznąć do dworku..
Czekała...
Niezmiernie długim czas jej się wydawał — bo też w istocie pobyt Francuza w Berezówce się przedłużył...
Pan Volant-Volanti, miał wszystkie przymioty właściwe dwom narodowościom, z których do jednej należał, do drugiej się zaliczał. Grzeczny, przebiegły, zręczny, umiejący sobie ująć ludzi, gdy potrzeba było — cierpliwy i wytrwały, rzadko kiedy dawał się z niczem odprawić, gdy co zamierzył i postanowił.
Głos usłyszany leżał mu, można powiedzieć, na sercu.
Dla niego on reprezentował nietylko powodzenie grupy, do którejby go wcielił, ale osobisty zysk znaczny...
Impressario taki, gdy złotą rudę dobywa, oczyszcza i klejnot z niej tworzy, nie czyni tego ani przez miłość sztuki, ani dla miłości ludzkiej, tylko po prostu przez spekulacyę, dla kieszeni.
Zdobyć przyszłą gwiazdę, umiejętnie ją ukazać, opromienić, w dziennikach rozstawić, mogło przynieść korzyść bardzo znaczną. Pan Volanti właśnie potrzebował odświeżyć, a pokrzepić swe siły i — był w długach...
Wiedział dobrze, jak inni ze sławnych primadonn, które produkowali, wielkie zyski ciągnęli.
Francuz w nic nie wierzył, ale był przesądny. Spotkanie się z tym głosem — na gościńcu, potem przygodę swą w restauracyi uważał za wskazówkę losu... Głos ten musiał być dla niego przeznaczony.